Rynek influencerów zarówno w Polsce, jak i na świecie dynamicznie się rozwija. Coraz więcej marek dostrzega potencjał tkwiący we współpracy z influencerami. Czy jednak prawo konsumenckie nadąża za tymi trendami? Sprawą oznaczania płatnych współprac zajął się ostatnio brytyjski urząd ds. ochrony konkurencji, czyli Competition and Markets Authority.
Wielka Brytania ingeruje w rynek influencerski
Urząd ten wysłał niedawno listy z ostrzeżeniami do czołowych brytyjskich influencerów - wśród nich znalazła się m.in. Alex Chung, Rosie Huntington-Whitley, Mario Falcone, Rita Ora czy Ellie Goulding. Poza tym urząd opublikował też oficjalne wskazówki dla influencerów, zatytułowane jako: “Social media endorsements being transparent with your followers”. Zarówno listy, jak i wskazówki, dotyczącą sposobu, w jaki gwiazdy mają oznaczać swoje płatne współprace w mediach społecznościowych (przede wszystkim na Instagramie i Facebooku).
Na co przede wszystkim zwrócił uwagę brytyjski urząd?
1. Konieczność oznaczania postów reklamowych hasztagami #ad lub #advert oraz użyciem przycisku “Paid Partnership”. Konsument powinien mieć jasność, że dany post jest płatną reklamą, a nie obiektywną recenzją czy po prostu neutralnym zdjęciem, na którym znajduje się jakiś produkt.
2. Niewystarczające jest samo podziękowanie dla marki czy napisanie “we współpracy z X”. Tak samo użycie niejednoznacznych hasztagów typu: #sp, #client czy #collab może być dla konsumenta mylące, a tym samym niezgodne z prawem ochrony konsumentów.
3. Wpływ, jaki infulencerzy wywierają na decyzję zakupowe obserwatorów jest bardzo duży - w związku z tym, jasne oznaczenie reklam i wpisów sponsorowanych jest koniecznie, by właściwie chronić konsumentów i pozwolić podejmować im rozsądne decyzje zakupowe.
Podsumowanie
Wydaje się, że zalecenia brytyjskiego urzędu są jak najbardziej słuszne i uwzględniają to, jak dużym zaufaniem niekiedy konsumenci darzą influencerów. Czasem wystarczy jeden post wyglądający jak neutralna opinia, by wprowadzony w błąd obserwator dokonał zakupu. Należy jedynie wyrazić zaniepokojenie, że polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wciąż jeszcze nie dostrzegł wagi problemu i poza pojedynczymi sprawami, influencerzy tak naprawdę mają w tym temacie “wolną rękę”. A przecież takie posty to nie jest zwykła kryptoreklama, bo i siła influencerów jest dużo większa niż przedstawicieli tradycyjnej prasy.